Rajtarzy straży przedniej wydzielonej z regimentu grafa von Waldeck wyjechała zza wzgórza.
- Verfluchte! Zaklął kapitan Knothe na widok dwóch regimentów Moskali. Każdy z nich był trzy razy większy od jego oddziału. Całe wzgórze, którego szczyt górował nad lasem pełne było moskiewskich dział. Za lasem pewnie były ukryte kolejne regimenty wroga. Donnerwetter,! Czekała ich krwawa potrzeba. Knothe miał jedynie nadzieje, że graf oszczędzi wystawiony wlanym sumptem regiment weteranów, a do walki wyśle regimenty milicji.
Graf George Friedrich von Waldeck z zadowoleniem zlustrował pole przyszłej bitwy. Nadarzyła się okazja sprawdzenia w boju pruskiej milicji. Gdy na rozkaz Elektora przybył do Księstwa Pruskiego, aby przygotować je do obrony, zataił lokalne siły zbrojne w opłakanym stanie. Braki w uzbrojeniu, wyszkoleniu i rozprężenie dyscypliny. Graf przywykł do kierowania sprawnym, najemnym wojskiem. Wiedział jednak, że po pierwszych sukcesach, nawet świeży rekrut może stać się wartościowym żołnierzem. Przeciwnik wydawał i się idealny. Wojska Cara Moskwy, które zajęły Żmudź zapędziły ie do granicy Prus. Generał postanowił wykonać rajd na przygraniczne tereny. Dyplomaci Elektora już zadbają, żeby przestawić wypad na teren Żmudzi, jako niezbędne działania obronne.
O co tu chodzi? Przecież dawno już przeszliśmy granicę! Pułkownik Chrystian Kalkstein zachodził w głowę do czego doprowadzi wykonanie rozkazów przysłanego z Brandenburgii generała von Waldeck. Przecież Książę Elektor nie był w stanie wojny z żadnym z sąsiadów Prus, a milicja nie mogła według prawa przekraczać granic księstwa. Kalkstein wykonywał rozkazy, ale coraz mniej mu się podobały. Dowódca wysłał go prawym skrzydłem, dając pełną samodzielność w kierowaniu dwóch regimentów milicji z Górnych Prus. Regiment konny wyprzedził forsownym marszem piechotę i zbliżał się do litewskiej wioski. Jak ją zwano? Psiekiszki? Myszykiszki? Dziwny ten język, jak szelest liści na wietrze.
Zaczyna się pomyślał Kalkstein, gdy na polu zboża pojawiły się poracie piechurów moskiewskich. Rozpoczęli ostrzał jego kawalerzystów. Wyraźnie nie potrafili utrzymać szyku i ogień nie wyrządził większych strat.
Graf von Waldeck z pochwałą pokiwał głową. Konna milicja z Sambii wykonała rozkaz i pojawiła się na flance regimentu jazdy wroga. Co więcej nie stchórzyli i wykonali szarżę na bok przeciwnika. Ten jednak zdołał ustawić się frontem ku szarży i wykazać swą wyższość w walce wręcz. Pomimo porażki milicja pruska pozostała w zwarciu.
- Wiwat Prusy! Zwycięstwo! Straż przednia armii moskiewskiej została doszczętnie rozbita przez jednostki z Górnych Prus. Duma rozpierała Pułkownika. Trzeba to wykorzystać i rozbić kolejny oddział wroga. Jednak ten był dużo liczniejszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz