środa, 19 lutego 2025

Zmagania z gdańskim lwem

 Margrabia von Ansbach wyszedł zmęczony, ale zadowolony ze spotkania Wielkiej Rady. Zmęczony, gdyż musiał udawać zainteresowanie pomysłami części członków Wielkiej Rady. Nie to, że nie zgadzał się z nimi. Uważał jednak, że jednoznaczne deklarowanie Elektor sojuszu z którąś ze stron konfliktu nie jest bezpieczne dla Brandenburgii. Zgadzał się, że warto być w sojuszu ze zwycięzcą, a tym bezdyskusyjnie jest teraz król Szwecji. Tyle, że Carolus czując swoja siłę wymagał od przyszłego sojusznika oddania portów w Pilawie i Kłejpedzie. Jak uczy historia, zdobywca nie odda dobrowolnie swojej zdobyczy. Z drugiej strony obabiona, ale nie upadła Rzeczypospolita była najlepszą możliwą sąsiadką, której można by bezkarnie podbierać kury z kurnika. Gdy członkowie rady nie mogli dojść do porozumienia von Ansbach przedstawił swoje propozycję. Czekać i zbroić się. Na to zgodzili się wszyscy. Elektor, czego margrabia spodziewał się po swoim władcy, spytał o to, skąd wziąć  pieniądze na utrzymanie licznej armii. I tutaj margrabia miał gotowy pomysł, który zadowolił Fryderyka Wilhelma. Rozwiązywał problem utrzymania armii i dawał szansę, przy braku ryzyka posądzenia o wspieranie którejś ze stron konfliktu, uzyskania nowych posiadłości. Sojusz ze szlachtą Prus Królewskich i obsadzenia miast garnizonem brandenburskim. Zwłaszcza łakomym kąskiem był Gdańsk.


- Znowu ci przeklęci dyplomaci i ich niewykonalne pomysły! - Graf von Waldeck prowadził swoje Zgrupowanie wzdłuż zewnętrznej linii fortyfikacji Gdańska obsadzonej piechotą miejską i artylerią. Czuł się jak kaczka wystawiona na odstrzał. Fortyfikacje były wysunięte daleko od murów miasta. Gdańsk ledwo było widać z tej odległości. Rada miejska nie zezwoliła na wejście jego oddziałów w obręb fortyfikacji, a co dopiero za bramy miejskie. Nawet nie wydali prowiantu, który najemnicy musieli zdobywać grabiąc okolicę. Czego graf nie zabraniał, mając przynajmniej taką satysfakcję po tym jak jego posłów potraktowali pyszni mieszczanie. Sam postanowił użyć siły przeciwko gdańskim łyczkom. 




W Straży Przeniej Zgrupowania Kapitan Knothe prowadził regiment dragonii. Zadanie było trudne. Miał sprawdzić każdy podejrzany Obszar, gdzie mogła kryć się Zasadzka. Przed sobą miał bagno. A za nim pojawiły się sztandary ze złotymi lwami na karmazynowym tle. 


Na szczęście dla kapitana na flance pola bitwy pojawili się rajtarzy pruscy. Mając, jak sądził, osłoniętą flankę wprowadził oddział dragoni w trzęsawisko. Dragoni zsiedli z koni i wtedy dostali się pod ostrzał milicji miejskiej. Pomimo zaskoczenia utrzymali pozycję. Na flance strzelców gdańskich pojawił się regiment rajtarii najemnej. Ostrzał karakolem na flankę dragonów zmusił ich do wycofania poza bezpieczny podmokły teren. Nagle w opuszczonym terenie pojawiła się grupa strzelców. Ich Ostrzał prawie zmusił do Ucieczki oddział kapitana Konothe.
General von Waldeck pozostawił w rezerwie oddział muszkieterów. Miał osłaniać jego wojska przed Zasadzką. Tak jak się spodziewał Zasadzka pojawiła się na wzgórzu i ostrzelała wysłana na przynętę rajtarię. 
Graf musiał zaryzykować i odkryć wszystkie karty gdańszczan.



Dragonii schowali się za linię piechoty, co uratowało ich od zniszczenia. Rajtaria najemna w centrum została odrzucona ogniem muszkieterów i najemnej rajtarii gdańskiej. Muszkieterzy na wzgórzu dostali się jednak w krzyżowy ogień rajtarii i muszkieterów pruskich.


Graf von Waldeck przejął inicjatywę. Ostrzał muszkieterów pruskich zmiótł partyzantów ze wzgórza, karakol rajtarii okazał się niezwykle celny. Jazda kozacka straciła zapał do szarży. Generał zrezygnował ze zdobywania pozycji przeciwnika. Teraz pragnął tylko zakończyć bitwę bez strat własnych.


Teraz to gdańszczanie musieli zaatakować. Na nieprzygotowanych rajtarów spadła szarża przeciwnika. Starcie było bardzo krwawe dla obu stron. Gdańszczanie musieli się wycofać, zagrożeni ostrzałem z flanki.


Tym razem to rajtaria wycofała się za osłonę dragonii, która zdążyła się zebrać do stanu umożliwiającego powrót do walki. Muszkieterzy pruscy za osłoną wzgórza wykonali zwrot i ostrzelali flankę rajtarii gdańskiej.


Kluczowe było zdobycie Inicjatywy w ostatniej Rundzie. Rajtaria najemna miasta Gdańsk nie zdążyła się wycofać. Kolejny Ostrzał z flanki doprowadził ich do stanu Złamania. Działa brandenburskie zmusiły rajtarie do ucieczki. Zgrupowanie von Waldecka zniszczyło dwie jednostki wroga, a samo nie straciło żadnej, choć dwie jednostki wycofały się w stanie Złamanym.

Graf Friedrich von Waldeck mógł poczuć się zwycięzcą (9-7).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz