Margrabia von Ansbach wyszedł zmęczony, ale zadowolony ze spotkania Wielkiej Rady. Zmęczony, gdyż musiał udawać zainteresowanie pomysłami części członków Wielkiej Rady. Nie to, że nie zgadzał się z nimi. Uważał jednak, że jednoznaczne deklarowanie Elektor sojuszu z którąś ze stron konfliktu nie jest bezpieczne dla Brandenburgii. Zgadzał się, że warto być w sojuszu ze zwycięzcą, a tym bezdyskusyjnie jest teraz król Szwecji. Tyle, że Carolus czując swoja siłę wymagał od przyszłego sojusznika oddania portów w Pilawie i Kłejpedzie. Jak uczy historia, zdobywca nie odda dobrowolnie swojej zdobyczy. Z drugiej strony obabiona, ale nie upadła Rzeczypospolita była najlepszą możliwą sąsiadką, której można by bezkarnie podbierać kury z kurnika. Gdy członkowie rady nie mogli dojść do porozumienia von Ansbach przedstawił swoje propozycję. Czekać i zbroić się. Na to zgodzili się wszyscy. Elektor, czego margrabia spodziewał się po swoim władcy, spytał o to, skąd wziąć pieniądze na utrzymanie licznej armii. I tutaj margrabia miał gotowy pomysł, który zadowolił Fryderyka Wilhelma. Rozwiązywał problem utrzymania armii i dawał szansę, przy braku ryzyka posądzenia o wspieranie którejś ze stron konfliktu, uzyskania nowych posiadłości. Sojusz ze szlachtą Prus Królewskich i obsadzenia miast garnizonem brandenburskim. Zwłaszcza łakomym kąskiem był Gdańsk.
- Znowu ci przeklęci dyplomaci i ich niewykonalne pomysły! - Graf von Waldeck prowadził swoje Zgrupowanie wzdłuż zewnętrznej linii fortyfikacji Gdańska obsadzonej piechotą miejską i artylerią. Czuł się jak kaczka wystawiona na odstrzał. Fortyfikacje były wysunięte daleko od murów miasta. Gdańsk ledwo było widać z tej odległości. Rada miejska nie zezwoliła na wejście jego oddziałów w obręb fortyfikacji, a co dopiero za bramy miejskie. Nawet nie wydali prowiantu, który najemnicy musieli zdobywać grabiąc okolicę. Czego graf nie zabraniał, mając przynajmniej taką satysfakcję po tym jak jego posłów potraktowali pyszni mieszczanie. Sam postanowił użyć siły przeciwko gdańskim łyczkom.
General von Waldeck pozostawił w rezerwie oddział muszkieterów. Miał osłaniać jego wojska przed Zasadzką. Tak jak się spodziewał Zasadzka pojawiła się na wzgórzu i ostrzelała wysłana na przynętę rajtarię.
Graf musiał zaryzykować i odkryć wszystkie karty gdańszczan.
Graf Friedrich von Waldeck mógł poczuć się zwycięzcą (9-7).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz